czwartek, 20 sierpnia 2015

Piąty

" Decyzje , które podejmuję , doprowadzą Mnie gdziekolwiek.
Czasami wierzę (że to) czas kiedy powinniśmy wiedzieć. "
[ Lost Ferquencies - Reality]

Kilka dni później

Spokojnie z Julką przemierzasz uliczki Francji, nie dowierzając w to, że tutaj jesteś. Wierzę Eiffla idealnie dostrzegasz w szparach pomiędzy kamieniczkami czy pojedynczymi drzewami, a to jeszcze mocniej poszerza uśmiech na twoich wargach.
- Tutaj jest cudownie...- zaczyna cicho, upijając łyk mrożonej kawy przez słomkę. Spoglądasz na Nią z uśmiechem. - Z jednej strony ciesze się z panującego spokoju. - dodaje , wystawiając blade policzki w kierunku promieni słońca. 
Przytakujesz głową, poprawiając delikatnie osuwające się z nosa przeciwsłoneczne okulary. Tobie również jest z tym dobrze. Z tym brakiem kłótni. Z tym brakiem ciągłych wyrzutów. Uśmiechasz się szeroko , siadając obok Julki na pobliskiej ławeczce. 
- Musimy za niedługo pojawić się w hotelu. Tata ma jakąś naradę.
Siostra skina głową, a Wy po kwadransie znajdujecie się na miejscu. Wokół Was możesz rozpoznać wiele znanych twarzy ze świata kolarskiego. Twoja siostra również , ponieważ uparcie rozgląda się za jednym z zawodników.
- Julka - krzyczysz, zatrzymując się w miejscu i krzyżując ramiona na piersiach. 
Szatynka z zamyśleniem i irytacją obraca się w twoim kierunku, kręcąc głową z lekko zagryzoną wargą. 
- Czy Ty widziałaś tego chłopaka? - pyta, wbiegając za Tobą wgłąb budynku, na co kręcisz ze śmiechem głową. 
- Widziałam i muszę Ci powiedzieć, że nie pierwszy raz - wzdychasz ciężko, naciskając przycisk, którym przywołujesz windę do siebie. 
- Jak to? Niby gdzie? - prycha z niedowierzaniem, opierając się o ścianę. 
- Gdybyś nie odmówiła i chodziła z tatą na gale czy kolacje to już dawno byś Go znała - mamroczesz, wchodząc do środka, gdy tylko metalowe drzwi się rozsuwają. 
Szatynka kręci głową z niedowierzaniem. 
- Od dziś , nie opuszczę już ani jednej ! - uśmiecha się , lekko szturchając Cię w bok. 
- Wierzę - odpowiadasz ze śmiechem, czując lekkie uniesienie. 

*

Podążacie wzdłuż jednej z głównej uliczek miasta, oczekując na finisz kolarzy, ale jednak wszystko się przedłuża , a na twarzy siostry możesz dostrzec widoczne znudzenie. Jej wzrok nie potrafi odnaleźć miejsca, ciało nerwowo podryguje przy jednej z band. 
- To oczekiwanie jest najgorsze. 
Spoglądasz na Nią, ale w jakieś części się z Nią zgadzasz. Każdy z mieszkańców podąża w jednym kierunku z radością. Z radością, jaką czerpie z przybycia kolarzy z czołówki światowej, ale własnie tym słynie ten wyścig. Wielki Tour de France. Wielka pętla. Wielki prestiż. Uśmiechasz się, wychylając lekko na jezdnię. Lekki wiatr drażni twoje policzki , a niesforne kosmyki włosów wyginają się w atmosferze przedpołudnia. 
- Jadą - krzyczy jakiś chłopczyk za Waszymi plecami, a już po chwili rozpędzony peleton wjeżdża na ostatnią prostą. Uśmiechasz się, spoglądając na Julię, która w amoku spogląda przed siebie.

*

Stoisz oparta o pobliską ściankę , zerkając z boku na wjeżdżających co chwilę kolarzy. Oliwia jak zawsze dyskutuje zawzięcie z Waszym tatą, a Ty postawiłaś na moment ciszy i spokoju, chociaż nie jest to zbytnio łatwe, zwłaszcza , że ochrypły głos spikera co moment roznosi się w promieniu przynajmniej kilometra.
Wzdychasz ciężko, ruszając spokojnie w kierunku rozmawiającej dwójki, nagle czując na ramieniu czyjąś dłoń. Odskakujesz jak poparzona ze strachem spoglądając na mężczyznę w średnim wieku, ze słuchawką w uchu i cieniutkim mikrofonem, który przecina Jego policzek na pół. 
- Potrzebujemy pomocy - mamrocze lekko zmieszany - Nie chciałaby Pani zastąpić jednej z naszych Hostess? - pyta , na co kategorycznie kręcisz głową, czując dotyk na swojej skórze.
- Julka , przecież Pan tak ładnie Cię prosi - zaczyna z tłumionym śmiechem Oliwia, a Ty posyłasz Jej mordercze spojrzenie, cicho wzdychając.
- Dobrze - mówisz cicho - Zgoda - dodajesz ciut głośniej, a twarz mężczyzny znów gości szeroki uśmiech.


Od autorki : Pozytywny rozdział od bardzo dawna. Podoba Mi się i jestem z Niego zadowolona. Sporo rzeczy będzie się dziać w kolejnych , mogę to zapewnić. Także do zobaczenia ;*

niedziela, 16 sierpnia 2015

Czwarty

" Tylko wybacz Mi. Tamte gorzkie dni.
Dni, których lepiej nie pamiętać. "
[Alina Pszczy - Tylko wybacz Mi]

Spoglądasz na siostrę z trudem powstrzymując od łez drżącą wargę z trudem przełykając ślinę. Dzisiejszego wieczoru sama nagle zaczynasz odczuwać ból straty. Ból jednej osoby mniej w rodzinnym domu i o jeden przymiotnik mniej wypowiadany przez usta. Wszystko stało się inne, ale Ty wciąż żyłaś z przeświadczeniem wewnętrznej siły. Siły, którą pragnęłaś oddać w całości swojej rodzicielce. By nie słyszeć Jej płaczu co noc lub nieprzyjemnych epitetach rzucanych w kierunku Ojca, którego mimo wszystko wciąż kochasz.
Łapiesz oddech, przymykając zmęczone powieki. Dłonią gładzisz wilgne policzki siostry, cicho szepcząc pojedyncze słowa w gęstą atmosferę sypialni. Julka jako jedyna z Was miała odwagę się sprzeciwić. Jako jedyna miała odwagę powiedzieć to, co myśli. Nie patrząc na konsekwencje czy zadawany ból. Ty taka nie jesteś. 
Wzdychasz ciężko, ocierając pojedynczą łzę, która spłynęła pośpiesznie po twoim policzku. Kiedy zauważasz znużoną snem twarz siostry, układasz Jej głowę delikatnie na miękkiej poduszce, zwinięte ciało otulając cienkim kocem. Uśmiechasz się leniwie, podnosząc z miejsca, gasząc stojąca na nocnej szafce lampkę. Kierujesz się po cichu w stronę drzwi, ostatni raz rzucając przelotne spojrzenie przez ramię , opuszczając pomieszczenie. Wilgną dłonią ocierasz obolały kark, schodząc powolnie po schodach. Nagle kamieniejesz , dostrzegając pogarbioną twarz rodziciela , siedzącą na kanapie. Dookoła panował mrok, a lekkie zdziwienie ogarnęło całą Ciebie. 
- Co z Julką? - pyta nagle , podnosząc się łapczywie z zajmowanego miejsca. 
- Zasnęła - wyznajesz, kierując się w Jego stronę. 
Mężczyzna spogląda na Ciebie z zmęczonym uśmiechem, bezwładnie siadając na poprzednim miejscu. Krzywisz się , wyczuwając w powietrzy mdławy zapach alkoholu i wypalonego papierosa. Kręcisz bezradnie głową, zajmując miejsce obok Niego. Przez dłuższy czas milczycie, a Ciebie znów ogarnia uczucie zmiany. Zmiany, dzięki której nie potraficie już lekko rozmawiać niemal na każdy temat. To również minęło. Twoje ciało niebezpiecznie sztywnieje, a wargi zaciskają się w równą, poziomą linię.
- Oliwia...- zaczyna niepewnie, spoglądając na Ciebie - To, że nie mieszkam z Wami nie oznacza, że przestałem Was kochać. Nawet nowa kobieta tego nie zmieni. Nigdy. - dodaje, na co bezwładnie przytakujesz głową.
- Nie musisz Mi tego mówić - wychrypujesz , na co mężczyzna uśmiecha się gorzko, upijając niemal całą zawartość szklanego naczynia, szczelnie zaciskanego w dłoni. 
- Wiem..- mamrocze - ...ale Julka zdaje się Mnie w ogóle nie słucha - żali się.
Wstaje z miejsca, opierając się ramieniem o niewielki barek. 
- Ona Cię nienawidzi - stwierdzasz - ...ale w jakimś stopniu wciąż kocha , musisz po prosty dać Jej czas, żeby mogła się oswoić z nową teraźniejszością. 
Mężczyzna spogląda na Ciebie, odkładając pustą butelkę na stary mebel, pośpiesznie skracając dzielący Was dystans. 
- Słońce...- zaczyna, przykucając przed Tobą. 
Dłonią ujmuje twój podbródek, łagodnie wznosząc go do góry tak, żebyś mogła spojrzeć Mu prosto w oczy. 
- Jest Mi strasznie przykro, że Was zraniłem, ale między Mną a mamą, już nie było jak dawniej. Coś zaczynało się psuć. Oboje byliśmy zajęci własnym, osobnym życiem. To nie miało sensu na dłuższą metę - dodaje, przytulając Cię z całej siły do Ciebie. 
Zaciskasz swoje dłonie na Jego plecach, podnosząc nagle powieki. Widzisz Ją, jak stoi w progu pomieszczenia. Widzisz ten ból i łzy , szklące się na policzkach. 
- Zniszczyłeś nasze życie ...- zaczyna oschle, zbliżając się do Was. 
Oddalasz się od rodziciela, spoglądając na Niego ze zmieszaniem. Podnosisz się z miejsca, stając przy Juli. Wiesz, że dziś nadszedł dzień wyjaśnienia. Powiedzenia tego, co leży Nam na sercu i skrywanej prawdy. 
- Pozwoliłeś , żebyśmy cierpiały - dodaje ze złością, a Ty dostrzegasz sunące na wskroś po Jej policzkach strużki łez.
Układasz swoją dłoń na Jej ramieniu, cicho szepcząc słowa, aby Ją uspokoić. 
- Wiem, że popełniłem błąd, ale wciąż Was kocham. Pomiędzy Mną a waszą mamą nie układało się od dłuższego czasu. Oboje kreowaliśmy własną rzeczywistość, w której nawzajem się wykluczaliśmy - tłumaczy, starając się Ją objąć. 
- Ja już nie wiem w co mam wierzyć. Widziałam tyle bólu w Jej oczach, tyle łez....Ja nie wiem już co jest prawdą - mamrocze, kręcąc przecząco głową. 
Twój rodziciel obejmuje Was szczelnie ramieniem, całując w czubek głowy.
- Dajecie Mi szansę na odbudowanie , tego co zburzyłem. Obiecuje, że już nigdy nie będziecie cierpieć. - szepcze. - Julka...pozwól Mi tylko działać. Obie pozwólcie. 
- Dobrze...- wychrypuje cicho, na co uśmiechasz się blado, przytakując głową.


Od autorki : Dzisiaj krótko, ale mam nadzieje, że się Wam spodoba, ponieważ Ja mam lekko mieszane uczucia. Dziewczyny wreszcie się przezwyciężyły, a zwłaszcza Julia. Nie mogłam znaleźć pasującej do tego rozdziału piosenki, ale trafiłam na tą. Nie komponuje się zbyt dobrze, ale sens jest dobry :) Dziękuję za wszystko i do następnego :) Buziaki ;*

czwartek, 13 sierpnia 2015

Trzeci

" A gdyby choć raz , na całe jedno życie, jedno życzenie się spełniło.  Mogę to skrycie szeptać , mogę krzyczeć. "
 [ Skor - Życzenie]


- Wyglądasz cudownie - zaczyna z uśmiechem, rozczesując kosmyki twoich włosów. 
Odwzajemniasz gest, zerkając na wasze wspólnie odbicie, malujące się na tafli lustra, gładząc dłonią delikatny materiał sukienki. Tępo wpatrujesz się w wasze twarze. Na łagodny makijaż i malinowe wargi, które przeciągasz leniwie czerwoną pomadką. 
- Robię to tylko i wyłącznie dla Ciebie - wychrypujesz , podnosząc się z miejsca i łagodnie odwracając się w Jej kierunku. 
Szatynka skina głową, kierując się w stronę drzwi. Nigdy nie wplątywałaś się w zawodowe sprawy swojego rodziciela. Nigdy nie interesował Cię ten świat dla tej dwójki idealny. Ty nigdy nie pojawiałaś się na bankietach czy spotkania inaugurujących nowy sezon czy kolejny , wielki wyścig. Nigdy nie chciałaś się stawać częścią tej rodziny.
Wzdychasz ciężko, wychodząc niepewnie na korytarz. Już tutaj słyszysz głośny dźwięk rozmów, przeplatający się z wrzawą śmiechu. Twoje serce coraz ciężej odbija się w lewej piersi, a dłonie niebezpieczni drżą, gdy podpierasz się o pobliską ścianę. Nigdy nie bałaś się towarzystwa. Z przyjemnością zawierałaś nowe znajomości, ale dzisiaj czujesz ogromną blokadę i barierę, która nie pozwala Ci spokojnie zejść na dół. 
- Julka, no chodź ! - krzyczy, a Ty uśmiechasz się krzywo , stawiając pierwszy krok na stopniach.
Schodzisz powolnie, dłonią sunąc po drewnianej poręczy. Nie masz ochoty spędzać czasu z tymi ludźmi. Z podopiecznymi swojego ojca, o których zawsze uwielbia opowiadać. O Ich osiągnięciach i statusie na arenie międzynarodowej. Po części także i Oni zabrali Ci tatę. 
Z trudem łapiesz oddech, stając w progu przestronnego salonu. Twój rodziciel pośpiesznie podnosi się z miejsca. Zapinając guzik marynarki, podchodzi do Ciebie i obejmuje ramieniem. Uśmiechasz się gorzko w Jego kierunku z trudem przełykając ślinę, czując na swojej skórze ogień, każdej pary oczu , znajdującej się w tym pomieszczeniu.
- Chciałbym przedstawić Wam kolejną , najważniejszą kobietę w moim życiu - zaczyna z uśmiechem, przytulając Cię do swojego boku. - Julię - dodaje, zerkając niepewnie na twoją twarz.
Skinasz bezwładnie głową, posyłając wymuszony uśmiech w kierunku każdej, zgromadzonej osoby. W duchu prosząc o jak najszybsze zakończenie tego wieczoru.

*

Pewnie nie jedna nastolatka chciałby znaleźć się na twoim miejscu. Pewnie nie jedna z dziewczyn cieszyłaby się z opcji spędzenia czasu i siedzenie naprzeciw Mistrza Świata, ale Tobie jest to obojętne. Spoglądasz na Nich spod kilku niesfornych kosmyków, przełykając z trudem kolejny kęs pieczeni. Stajesz się zwykłym tłem dla toczącej się przy stole rozmowy. Pojedyncze słowa docierają do Ciebie, ale nie reagujesz na nie. 
- Muszę się przewietrzyć...- zaczynasz cicho, odsuwając swoje krzesło od blatu stolika. 
Podnosisz się pewnie z krzesła , kierując w stronę tarasu. Chłodne powietrze , muska rozgrzaną skórę , gdy spokojnie siadasz na jednym ze stopni, prowadzących do ogrodu. Wzdychasz ciężko, a za Tobą roznosi się ciche skrzypnięcie.
- Chcę być sama - dusisz, zerkając kątem oka przez swoje ramię. 
Brunet uśmiecha się blado, wzruszając lekceważąco ramionami , siadając na miejscu obok Ciebie. Uśmiechasz się krzywo, już nienawidząc pewności siebie i arogancji sportowca. 
- Podobno samotnym można czuć się też w towarzystwie - wyznaje - Więc raczej moja obecność nie powinna nic zmienić - zauważa, spoglądając na Ciebie uważnie. 
Wzruszasz lekko ramionami, zsuwając z obolałych stóp szpilki, odrzucając je na trawnik. Mężczyzna przygląda Ci się z zaciekawieniem, a Ty wstajesz z miejsca, podążając przed siebie. Tępym wzrokiem wodzisz po granatowym niebie i coraz więcej migoczących na nim gwiazdach. Uśmiechasz się blado, obracając wokół własnej osi, rozkładając ramiona i zamykając powieki. 
- Jesteś wariatką - wyznaje ze śmiechem, opierając się nonszalancko o konstrukcję altany. 
- Na tym świecie jedynie wariaci są coś warci - mówisz, zatrzymując się w miejscu. 
Zawodnik skina głową , przyglądając Ci się z szelmowskim uśmiechem, spokojnie skracając dzielący Was dystans. Przełykasz z trudem ślinę, hardo krzyżując ręce na piersi. Zagryzasz delikatnie dolny płatek wargi, czując na swojej skórze ciepły oddech mężczyzny. Uśmiechasz się krzywo, marszcząc brwi. 
- Nie chciałem tutaj przychodzić - uśmiecha się szeroko, chowając ręce w kieszeni - ...ale teraz żałowałbym tej decyzji. - dodaje. 
Prychasz z kpiną, unosząc lewą brew ku górze.
- Możesz sobie darować takie teksty. Nie lecę na Nie. - wyznajesz, kręcąc głową.
- Nie chodziło Mi o to - mówi z uśmiechem.
- Nie ? - pytasz, niemal dławiąc się powietrzem.
Kręci głową, na co wzruszasz ramionami. Ten chłopak zaczyna Cię irytować coraz bardziej, ale jakaś część Ciebie nie chce wracać do środka. Nie chce uciekać od Niego.
- Julka? 
Wychylasz się łagodnie zza zarysów sylwetki bruneta, z zaskoczeniem zerkając na blado malującą się w mroku sylwetkę swojej siostry. Uśmiechasz się z wdzięcznością, podążając w Jej kierunku. 
- Tata chce Nam kogoś przedstawić - wyznaje słabo. 
Mrużysz oczy, podążając pośpiesznie w stronę środka domu. Stajesz w miejscu z rozłożonymi ramionami ze złością , spoglądając na średniego wieku kobietę, czule witającą się z twoim ojcem. Kręcisz głową , podchodząc w Jego stronę.
- Nienawidzę Cię ! - wychrypujesz w Jego kierunku, biegnąc ile sił w stronę wyjścia.
Nie reagujesz na krzyk siostry. Na zawołania ze strony swojego rodziciela. Nie reagujesz też na silne ramiona, otulające Cię od tyłu. 
- Nienawidzę - powtarzasz cicho, czując nieprzyjemne mrowienie na policzku.


Od autorki : Julka wciąż nienawidzi Ojca, ale to się zmieni. Mogę Was zapewnić, na razie to wszystko jest dla Niej zbyt świeże, a spotkanie z nową partnerka ojca było kulminacją wszystkich uczuć. Mam nadzieje, że nie macie Mnie jeszcze dość. Dodaje te rozdziały teraz często , nawet bardzo, ale to wszystko przez wolny czas. W roku szkolnym na pewno tyle go nie znajdę i rozdziały nie będą dodawane regularnie. ;)
Dziękuję za wszystko i do następnego ! ;* Jeśli mam jakieś zaległości u Was to piszcie, bo mogłam coś przeoczyć. Buziaki ;* 

wtorek, 11 sierpnia 2015

Drugi

" Kiedy każdy takt wybrzmiewa nie w rytm.
Kiedy poczucie szczęścia jest brakującym ogniwem. "
[ Mans Zelmerlow - Beautiful Life ]


- Jak minęła Wam podróż? - odkaszluje słabo, mrużąc oczy i błądząc wzrokiem pośród Tobą a twoją siostrą.
Uśmiechasz się krzywo, bezwładnie wzruszając ramionami i tępo wbijając swój wzrok w sylwetkę siostry, która z uśmiechem opowiada o przebytej drodze. Ty nie czujesz poczucia chwalenia się tym. Wypuszczasz z ust ciepłe powietrze, krzyżując ręce na piersiach i wodząc mętnym wzrokiem po roztaczającym się dookoła górskim krajobrazie. Twój ojciec od zawsze to kochał. Kochał ten rześki zapach powietrza o poranku i tą potęgę, którą rozpylają w atmosferze te górskie szczyty. Ty taka nigdy nie byłaś i nie będziesz, ale jednak niemal każdy członek waszej rodziny powtarza , że jesteście do siebie podobni jak dwie krople wody. Tak samo uparci i ambitni, ale nie można po dwóch cechach stwierdzać niemal identyczności dwójki ludzi. 
- Pewnie jesteście zmęczone...- zaczyna słabo - Zapraszam Was do środka. Niestety będę musiał na moment zostawić Was same. Muszę porozmawiać z moimi chłopakami i spotkamy się na wspólnej kolacji wieczorem - dodaje, kierując się w stronę pokaźnego domu. 
Łapiesz oddech, zamykając szczelnie w dłoniach obie rączki walizek , podążając niepewnym krokiem w stronę dębowych drzwi z trudem dając sobie radę z niewielkim progiem. Warczysz przez zaciśnięte wargi, odrzucając obie torby w bok.
- Wszystko dobrze? - Oliwia staje przy Tobie, układając swoją dłoń na twoim ramieniu. - Pomogę Ci - dodaje, podnosząc jedną z toreb z podłogi i z uśmiechem kierując się w głąb domu. 
Ty stoisz w miejscu, uważnie przyglądając się gustownie urządzonemu wnętrzu. Dobrze wiesz, że te obrazy i kolory ścian nie są pomysłem twojego ojca. On zawsze pozostawał w takich sprawach statyczny i staroświecki. Nie bawił się w jasne i żywe kolory cz zbędne działa sztuki zawieszone w korytarzach. 
-Julka ! - pogania Cię, gestem dłoni machając z drugiego końca niewielkiego korytarzyka.
Skinasz bezwładnie głową, ruszając w Jej kierunku. 
- Tutaj jest twój pokój, a tam Oliwii....obok znajduje się moja sypialnia i gabinet oraz dwie łazienki, jedna moja a druga wasza. Wszystko co jest w tym domu należy także do Was. Mam nadzieje, że będziecie czuć się tutaj dobrze.- mówi z uśmiechem, po chwili pozostawiając Was same. 

*

Błądzisz po długości swojego , tymczasowego pokoju, układając kolejne z swoich rzeczy na pułkach nowoczesnych mebli. Większość swoich kosmetyków układasz na nocnej szafce, tępo wpatrując się w całe rozmieszczenie pomieszczenia. Układasz się wygodnie na materacu łóżka, przykładając rozgrzany policzek do chłodnego materiału poduszki. Z ukojeniem zamykasz powieki, relaksując się po długiej podróży. 
Nagle po sypialni roznosi się cichy dźwięk pukania do drzwi, a w niewielkiej szarce pojawia się uśmiechnięta twarz twojej siostry. Odwzajemniasz gest, wspierając się łagodnie na łokciach i opierając z cichym westchnięciem plecami o ścianę.
- Rozpakowana? - pyta, zamykając za sobą drzwi i siadając na skraju łóżka.
Kiwasz głową ze zgodą, przecierając zaspane oczy i poprawiając rozczochrane włosy. Spoglądasz na Oliwię ze zdziwieniem, na nowo zaplatając warkocz.
- Wszystko w porządku? - pytasz z troską.
- Tak, ale nie mogę patrzeć jak nienawidzisz taty. Wiem, że ciężko jest Ci z rozstaniem rodziców, ale nie powinnaś Go ,aż tak mocno nienawidzić - wyznaje.
Spoglądasz na Nią z zaskoczeniem, kręcąc z cynicznym uśmiechem głową.
- Nie wierzę, że to mówisz - rzucasz, podnosząc się z miejsca i stając przy oknie. - Nie wierzę, że tak po prostu zapomniałaś. Te wszystkie łzy. Te wszystkie dni, gdy nasza mama wyglądała jak cień - dodajesz, odwracając się spokojnie w Jej kierunku - Ja nie potrafię tego zapomnieć !
Szatynka podnosi się z łóżka, podchodząc do Ciebie i przytulając się łagodnie do twojego boku. przymykasz powieki, czując nieprzyjemne mrowienie na policzkach. 
- Cii, spokojnie - szepcze, gładząc Cię po włosach. - Będzie dobrze. sama zobaczysz, jak szybko minie ten miesiąc spędzony tutaj - dodaje, całując Cię w policzek.
Skinasz głową, żyjąc jedynie tą myślą.


Od autorki : Jest i drugi rozdział. Może i nie wnosi wiele, ale już w następnym pojawi się męska część obsady :) Mam nadzieje, że się Wam podoba to opowiadanie, bo Mi bardzo. Jestem zadowolona z pomysłu i kolejnych rozdziałów w Wordzie, które już za niedługo oddam w Wasze ręce. Na dziś tyle. Dziękuję za obecność i pozdrawiam ! ;*

niedziela, 9 sierpnia 2015

Pierwszy


" Nie można zabrać bólu, nie można zabrać krzyku.
Życzę sobie, aby cofnąć się w czasie."

Poruszasz się nerwowo na miękkim materacu łóżka, leniwie roztwierając zmorzone snem powieki. Ich ciężar zdaje się Ciebie przezwyciężać. Mruczysz cicho z niezadowolenia, bezwładnie przewracając się na drugi bok. Oddychasz miarowo, wreszcie mogąc spokojnie rozejrzeć się po swojej sypialni. Z bladym grymasem na wargach spoglądasz na wiszący na przeciwległej ścianie kalendarz, a raczej jedną datę w nim zaznaczoną. Pierwszy lipca. Pierwszy dzień kolejnego miesiąca , miesiąca wakacji. Przełykasz ciężko ślinę, wspierając się na łokciach z łagodnie zmarszczonymi brwiami. Tępo wpatrujesz się w tarcze zegarka , wypuszczając z ust sporą dawkę ciepłego powietrza. Już dziś można odczuć przytłaczające uczucie zbyt wysokich temperatur za oknem, a przecież dziś jeszcze jesteście w Polsce.
Wzdychasz ciężko, odrzucając z swojego ciała materiał kołdry i zsuwając leniwie z tapczanu bose stopy. Przygryzasz lekko dolny płatek wargi, podnosząc się i niedbale zbierając większość kosmyków w luźny warkocz. Tępo obserwujesz dwie, spore walizki stojące przy drzwiach. Odwiewasz jednak od siebie wszelkie myśli dotyczące wyjazdu, opuszczając pomieszczenie. Bezwładnie suniesz po chłodnej podłodze piętra, trafiając wprost do pokoju siostry.
- Oliwia...- szepczesz słabym głosem, zamykając za sobą drzwi - Siostra...- powtarzasz, siadając na skraju Jej łóżka.
Szatynka bezwładnie porusza się na materacu, cicho pojękując. Uśmiechasz się blado, szarpiąc za smukłe ramię siostry , całkowicie w ten sposób wybudzając Ją ze snu.
- Już wyjeżdżamy ? - pyta ochryple, na co kręcisz przecząco głową - Więc o co chodzi ? - marszczy brwi, opierając się plecami o ścianę.
- Nie mogę spać- wzruszasz ramionami - I niezbyt mam ochotę spotykać Ojca, zwłaszcza po tym jak Nas zostawił. Jak zranił mamę - mamroczesz, oczami wspomnień idealnie widząc ten dzień.
Dzień , który prześladuje całą waszą trójkę do dzisiaj. Do każdego wieczoru, gdy z sypialni swojej rodzicielki słyszysz cichy i tłumiony płacz. Gdy smutek rozrywa twoje serce.
- Wiem, że Ci ciężko, Mi też, ale musimy. Mimo tej całej sytuacji to jest Nasz tata. - wyjaśnia, gładząc Cię po ramieniu.
Skinasz bezwładnie głową, a twój zaszklony wzrok gładko wbija się w jedną z fotografii , stojących na nocnym stoliku. Wasza rodzina, jeszcze cała. Pociągasz nosem, a Oliwia mocno Cię do siebie przytula, tak, że tracisz już siły, a na wskroś policzka spływają pojedyncze strumienie łez, drażniące skórę twarzy.

*

Błąkasz się po budynku lotniska, nerwowo rozglądając się za sylwetką siostry, która nagle zniknęła z horyzontu twojego spojrzenia. Stawiasz chwiejne kroki, obijając się o ciała pozostałych pasażerów, posyłając Im przepraszający uśmiech.
- Julka ! - krzyczy, machając energicznie w twoją stronę. - Chodź - dodaje.
Kiwasz głową, biegnąc ile sił w Jej stronę. Lekko dysząc zatrzymujesz się przy krawężniku, pośpiesznie zajmując swoje miejsce na siedzeniu taksówki. Nie pytasz o nic, bo wiesz dobrze jaka będzie odpowiedź. Znów są sprawy ważniejsze niż Wy. Niż najukochańsze córki. 
Prychasz z pogardą, wpatrując się w krajobraz za oknem. Oblizujesz nerwowo zaschnięte wargi, przygryzając wewnętrzną skórę policzków. 
- Przepraszał...- zaczyna, ale Ty uciszasz Ją bezwładnym pokręceniem głowy.
- Nie tłumacz Go. - rzucasz oschle, nie odwracając wzroku od mijanych budynków. - Na to nie ma idealnego usprawiedliwienia - dodajesz.

Wypuszczasz z ust sporą dawkę powietrza, gdy samochód łagodnym szarpnięciem zatrzymuje się tuż przed domem twojego ojca. Przez dłuższy czas siedzisz na miejscu, tępo obserwując cała konstrukcję budynku. Serce niebezpiecznie szybko uderza w piersi, a w kącikach oczu odczuwasz niemiłosierne pieczenie. To twoje pierwsze spotkanie z tatą od rozwodu rodziców. Od tego cholernego dnia, gdy wasza rodzina istnieje jedynie na fotografiach, które leżą na dnie szafy w zakurzonych pudłach.
- Julka - szepcze cicho, otulając Cię ramieniem - Musimy wysiąść - dodaje, na co skinasz delikatnie głową, naciskając na klamkę i stawiając chwiejnie swoją sylwetkę w pionie.
Zatrzaskujesz drzwiczki, odbierając od siostry dwie walizki, szczelnie zaciskając w swoich dłoniach ich rączki, niepewnie kierując się w stronę podwórka. Pustym wzrokiem obserwujesz idealnie urządzony ogród. Rozrastające się kwity i krzewy. Przymykasz ciężkie powieki, wdychając zachłannie do swoich płuc ich słodki zapach, który równomiernie przedziera się przez cały układ oddechowy, lekko go drażniąc. Odkaszlujesz słabo.
- Jesteście już ! - mówi z entuzjazmem, podchodząc do Was , jako pierwszą przytulając do siebie Oliwię.
Krzywisz się, stawiając bagaże przy swoich nogach. Po chwili niepewnie podchodzi do Ciebie z rozłożonymi ramionami, ale Ty cofasz się o krok, kręcąc przecząco głową.
- Ciebie również miło widzieć, tato - rzucasz gorzko, naciskając na ostatnie słowo.


Od autorki : Jest i jedyneczka ! Wreszcie ją napisałam chociaż nie ukryje , że dopadło mnie sporo problemów. Za dużo pomysłów by ubrać to w jednym rozdziale, ale wyszło coś takiego. Mam nadzieje, że się Wam spodoba :)

Mandy nie masz co się obawiać , skończę tą historię, ale to samo tyczy się twojego opowiadania ! :)
Candqq zazdroszczę Ci, że zobaczyłaś ten finisz. To musiał być piękny widok . :)

Dziękuje za każdy komentarz. Pokażmy, że historie o kolarzach też mogą być ciekawe i zyskać wielki rozgłos. Oby było ich coraz więcej !

Mogę powiedzieć, że to nie jest moje ostatnie słowo co do kolarskich historii. Na pewno jeszcze coś napiszę, a może wrócę do usuniętego opowiadania (paryskie uczucie) na pewno nie wielu będzie pamiętało, ale w moim sercu ono wciąż jest. ! Może nawet dzisiaj pojawią się jacyś bohaterowie, bo pomysły są ! ! !

Niestety Tour de Pologne już za Nami. Mam kilka rzeczy, których żałuję co do pojawienia się na starcie etapu 4, ale też ciesze się, że w ogóle się tam pojawiłam. Miło było zobaczyć Marcela po 4 latach ....znów wspomnienia. 2011 rok niemal ten sam dzień i On również w żółtej koszulce, czułam się jakbym cofnęła się do tamtego dnia. Oby nie zapomniał o Polsce i wrócił za rok. ;)
Szkoda Michała, ale wiadomo , że zdrowie jest najważniejsze. :)
Dziękujemy za dwa wygrane etapy , Maćkowi Bodnarowi i Marcinowi Białobłockiemu. Cudowne chwile ! :) 

Do następnego ! ;*

poniedziałek, 3 sierpnia 2015

Prolog


"Sam na sam. Z samotnością twarzą w twarz.
Ciebie nie ma , został żal.  I niedopowiedzenia."
[Szymon Chodyniecki - Sam na sam]


Coraz więcej ciemnych chmur można dostrzec nad warszawskimi uliczkami, na których zalega coraz większa cisza , mieszająca się z piskiem małych dzieci, które przeraża odgłos grzmotów i błysk błyskawic. 
W jednym z miejsca nawet diametralna zmiana pogody nie wnosi nic nowego w życie osób, które spędzają tam cały swój wolny czas. Na każdej z ławeczek mimo rzęsistego deszczu można dostrzec skrzywioną sylwetkę, której spojrzenie gładko wbija się w taflę marmurowego nagrobka. 
Z Tobą jest tak samo.
Od kilku godzin siedzisz w tej samej pozycji , nie odwracając spojrzenia od roześmianej twarzy siostry na bladej fotografii, usytuowanej w lewym , górnym rogu. Uśmiechasz się blado, ocierając wilgny policzek haftowaną chustką, leniwie pociągając nosem. Zaciskasz jej delikatny materiał w dłoni z wyrzutem zerkając na ciemne niebo, z którego spływają coraz rzęsistsze krople deszczu. Wiele pytań kłębi się w twoich myślach, nie pozwalając spokojnie zapomnieć i rozpocząć nowe życie, ale czy tak w ogóle można? Można zacząć istnieć, gdy nie ma przy Nas osób, które pomagały znieść trud każdego, nowego dnia?
Kręcisz bezradnie głową. 
- Tak nie można - mówisz pewnie. - Co Ty sobie w ogóle myślałaś? - pytasz z wyrzutem, ale jedynie odpowiada Ci cisza.
Łapczywie pochłaniasz gęste powietrze, niemal się nim dławiąc. Łzy bezwładnie suną po bladych policzkach , mieszając się z kroplami deszczu na materiale czarnej koszulki. Spuszczasz głowę, a pojedyncze kosmyki włosów przylegają do twojej skóry, nieprzyjemnie ją drażniąc. Krzywisz się łagodnie.
- Muszę już iść siostrzyczko, ale do zobaczenia jutro - mówisz cicho, całując swoją dłoń i przykładając ją z bólem na nagrobkowej płycie. - Do zobaczenia - powtarzasz, pośpiesznie odchodząc.
Stawiasz szybkie i pewne kroki, wiedząc, że jesteś już nad przepaścią własnej wytrzymałości. Brak brunetki przy Tobie bardzo Ci ciąży, ale wiesz, że Jej śmierć miała swój cel. Od zawsze nade wszystko stawiała życie i zdrowie dziecka. Teraz tak było, ale szkoda, że mała nigdy nie pozna i nie zobaczy własnej matki. Ciche łkanie wyrywa się z twojej krtani.
Bezwładnie poszukujesz w swojej torebce kluczyków od samochodu, aż cała jej zawartość po prostu wysuwa się z twoich rąk. Przykucasz nad ziemią, drżącymi dłońmi, z powrotem wrzucając każdą z rzeczy  do środka.
- Oliwia... - pyta niepewnie.
Przełykasz z trudem ślinę, podnosząc się leniwie i spoglądając hardo w parę tęczówek mężczyzny. Brunet uśmiecha się łagodnie, na co przygryzasz delikatnie dolną wargę.
- Czego chcesz? Czego obaj chcecie? Nie chcę widzieć Ciebie, a Jego już tym bardziej. - wskazujesz podbródkiem na opierającego się o maskę samochodu chłopaka.
- Proszę porozmawiajmy.
- Nie mamy o czym - mówisz pewnie, otwierając przednie drzwi. - Ty pozbawiłeś Mnie serca, a On?- patrzysz z powrotem na kolarza - A On siostry - dodajesz, zajmując miejsce za kierownicą.
Wkładasz kluczyki do stacyjki z piskiem opon , odjeżdżając spod miejskiego cmentarza. W lusterku spoglądasz ostatni raz za siebie , z bólem pozostawiając bruneta za sobą.
- Szkoda, że tak wszystko się skończyło, Michale - wychrypujesz, a po policzku spływa Ci pojedyncza łza.

Od autorki : Mamy prolog. Dość spory, ale mam nadzieje, że nie nudny. Start opowiadania tak naprawdę już dziś, chociaż nie wiem kiedy dodam pierwszy rozdział. Mam nadzieje, że będziecie czekać. A lovely jest szczęśliwa, ponieważ trwa Tour de Pologne i do Polski wrócił Marcel. Miło widzieć Go po 4 latach i mówię Mu do zobaczenia na kolejnym etapie. A Wy wybieracie się? Jeśli tak to piszcie. Dzisiejszy etap należał do sprinterów, ale kraksa na ostatnich kilometrach to po prostu zaparła dech w piersiach. Mam nadzieje, że nikt nie ucierpiał bardzo poważnie i każdy stanie na starcie kolejnego etapu. Dość od Mnie. Dziękuję i do następnego ;*