sobota, 5 września 2015

Szósty

" Zanim zacznie się bawić z ogniem, pomyśl dwa razy. I jeśli się sparzysz, nie bądź zdziwiony. "

Dłonią gładzisz miękki materiał żółtej sukienki , która idealnie otula twoje ciało. Krzywisz się , ponieważ dopiero teraz dostrzegasz każdą, swoją wadę. Naciągasz białą szarfę ,posyłając zakłopotany uśmiech w kierunku stojących obok kobiet, których sylwetka różni się znacząco od twojej. Jedna z nich  odwzajemnia twój gest, przejeżdżając wzdłuż twojego policzka pędzlem. Odkaszlujesz słabo, gdy niechciany pyłek w za dużej iloci dostaje się do twoich nozdrzy, drażniąc je.
- Dobrze teraz Julie i Amelie - wykrzykuje mężczyzna, łapiąc Ciebie i stojącą niedaleko brunetkę pod ramię. 
Chcesz coś z siebie wydusić, ale gwar panujący dookoła idealnie Ci to uniemożliwia. Pośpiesznie ze zrezygnowaniem zakładasz na nogi zbyt wysokie obcasy, a twoja sylwetka chwieje się lekko w przestrzeni wieczoru. Powolnie stabilizujesz ją , przytrzymując drżącą dłonią o pobliską ściankę. Twój oddech staje się coraz płytszy. Nie wierzysz, że to robisz, ale nie masz już odwrotu. Marszczysz brwi z trudem przełykając ślinę i niepewnie stawiając krok przed siebie. Tysiące par oczy kieruje się na twoje ciało, które przystaje przy jednym ze stopni. Liczysz w myślach do dziesięciu, układając dłoń na swoim boku. Mrużysz oczy, dostrzegając w bocznym przejściu roześmianą Oliwię. Kręcisz głową ze złością, ale po chwili nie potrafisz już powstrzymywać rozbawienia a kąciki twoich warg kierują się ku górze. Do twoich uszu dociera głos spikera. Prostujesz się , zerkając w kierunku mężczyzny, obok którego staje przystojny kolarz. Zagryzasz lekko dolny płatek wargi, odbierając od członka ekipy wyścigu butelkę szampana i maskotkę. 

*

Spoglądasz ze śmiechem na Julkę, która posyła Ci krótkie spojrzenia, które chcą Ci przekazać : "Czy Ty widzisz tego chłopaka? ", "Te włosy", "Zakochałam się." 
Kręcisz głową, tłumiąc narastające rozbawienie. Zakrywasz drążące wargi ręką, obracając się na pięcie, ale wtedy niechcąco na kogoś wpadasz. Leniwie podnosisz spojrzenie, zatracając się w błękicie tęczówek swojego towarzysza, wychrypując ciche przepraszam. 
- Spokojnie Oliwia - mówi z rozbawieniem, układając swoją dłoń na twoim ramieniu. - Nic się nie stał - dodaje, znikając w grupce stojącej nieopodal.
Uśmiechasz się blado, tępo wpatrując w kolorowe paski na Jego koszulce. Nie wiesz czemu, ale nie potrafisz normalnie funkcjonować w Jego towarzystwie. Coś Cię w Nim onieśmiela, ale wątpisz, że to wszystko przez zdobyty przez Niego tytuł. 
Spuszczasz głowę , ruszając przed siebie. Przez dłuższy czas błądzi po okolicznych ścieżkach, wracając dopiero po telefonie siostry. Uśmiechasz się na Jej widok. Lekko pogarbioną sylwetką i usta, które się nie zamykają, rzucając obelgi w kierunku trzymanych w dłoni szpilek.
- Spokojnie - mówisz , wychylając się lekko za Jej pleców - Złość piękności szkodzi - dodajesz, siadając na ławce. 
- Proszę Cię, tylko nie Ty - mamrocze , siadając obok z głębokim westchnięciem. 
Uśmiechasz się łagodnie, przytakując głową. Przymykasz znużone zmęczeniem powieki, odchylając głowę lekko do tyłu, a wtedy odczuwasz równoważący ciężar na swoim ramieniu. Uchylasz lekko prawe oko, całując siostrę w policzek
- A to za co? - pyta cicho.
- Za obecność - odpowiadasz krótko. 

*

Stajesz przed lustrem z szerokim uśmiechem, a niewielki błysk przedziera się przez twoje, ciemne tęczówki. Wypuszczasz z ust ciepłe powietrze, delikatnie obracając się wokół własnej osi. Czujesz się taka lekka i beztroska, że nie musisz myśleć o problemach, które nagle znikają. Zatrzymujesz się w miejscu.
- Gotowa ? - pyta Oliwia , opierając się o framugę drzwi. 
Skinasz głową, łapiąc w przelocie kremową kopertówkę, którą obejmujesz szczelnie smukłymi palcami. Stajesz na korytarzu, mętnym wzrokiem zerkając na zatrzaskując się drzwi i wsłuchując w dźwięk zatrzaskującego się zamka. W ciszy ruszacie przed siebie w stronę windy, opierając się z westchnięciem o metalową rurkę, zerkając kątem oka na swoje odbicie w lustrze i świecącą się na czerwoną cyfrę 0 na klawiaturze. Szare drzwi szybko się roztwierają, a do twoich uszu dociera tłumiony dźwięk muzyki. Zagryzasz wewnętrzną skórę policzków , zatrzymując się w progu sali i posyłając Oliwi znaczące spojrzenie. Siostra łapie Cię za dłoń , silnie ściskając i uśmiechając się krzepiąco.
Pustym wzrokiem wodzisz po zapełnionym szczelnie pomieszczeniu, starając się odszukać swojego ojca i towarzyszącą Mu grupkę kolarzy. Na szczęście dość szybko odnajdujesz znajomą sylwetkę, chcąc ruszyć z radością w Jej kierunku, ale w ostateczności zatrzymujesz się kilka metrów wcześniej. Z trudem przełykasz ślinę, zaciskając dłonie w szczelne pięści , pozwalając tym samym długim paznokciom na wbicie się gładko w delikatną skórę. Widzisz tę samą kobietę, którą kilkanaście dni wcześniej w domu na kolacji. Ze łzami spoglądasz jak czule wita się z twoim rodzicielem. 
- Julka - czujesz ciepło na swoim ramieniu. 
Pojedyncza łza spływa po twoi policzku i zerkasz z ukosa na siostrę. 
- Nie mogę tam pójść. Przepraszam. - odpowiadasz pośpiesznie, ruszając w przeciwnym kierunku.
Chcesz jak najszybciej wtopić się w tłum. Wiesz idealnie co obiecałaś. Idealnie pamiętasz umowę pomiędzy Wami , ale dzisiejsze zdarzenie nie pozwala Ci zapomnieć ,a jeszcze większość bolesnych wspomnień wraca. Wracają nieprzespane noce i hektolitry wylanych łez nie tylko przez Ciebie. Sznurujesz wargi, kręcąc głową. W przelocie sięgasz po napełniony kieliszek szampana, opróżniając na raz całą jego zawartość, krztusząc się. Nie lubisz alkoholu, ale dzisiaj wszystko nabiera innego sensu. Po kilku minutach nieprzyjemnego smaku, sięgasz po kolejny kieliszek. 
Twoje ciało zaczyna podrygiwać w rytm puszczanej melodii, której słowa same cisną się na usta. Uśmiechasz się nonszalancko, opierając plecami o kant stołu z lekko przygryzaną wargą. Każdy milimetr pomieszczenia znajduje się w zasięgu twojego wzroku. Sporo znajomych twarzy wyróżnia się z tłumu , jednak do żadnej z nich nie potrafisz dopasować imienia ani nazwiska. 
Wzdychasz ciężko, upijając kolejny łyk. 
- Nie za dużo alkoholu jak na jeden wieczór ? - pyta , starając się przekrzyczeć , panujący dookoła hałas. 
Krzywisz się na widok bruneta, a twoje ciało zaczyna niebezpiecznie drżeć. 
- Nie powinno Cię to interesować - bełkoczesz, wzruszając ramionami. 
Kolarz nie daje za wygraną, a na widok twojej cierpkiej miny wybucha cichym śmiechem, a brązowe tęczówki niemal płoną od iskr rozbawienia. 
- Dobrze się bawisz? - prychasz, krzyżując ramiona. 
Skina bezwładnie głową, niebezpiecznie nachylając się w twoją stronę.
- Mam nadzieje, że równie dobrze jak Ty.
Ciepłe powietrze Jego oddechu napiera ze sporą siłą na twoje wargi, rozchylając je. Widzisz satysfakcje w Jego oczach i wyginające się w podobnym charakterze uśmiech. Czujesz jak skóra policzków płonie istnym ogniem, a dłonie stają się coraz wilgotniejsze.


Od autorki : To opowiadanie zaczyna się tak naprawdę rozkręcać dopiero od tego rozdziału. Coś drgnęło i w życiu dwójki dziewczyn wreszcie jakąś role zaczynają odgrywać dwoje kolarzy. Według pierwotnej wersji ta historia miała się kończyć za trzy rozdziały, ale że wszystko toczy się swoim rytmem, jeszcze będziecie musiały się męczyć ze Mną i tym opowiadaniem. Mam nadzieje , że się Wam spodoba. Buziaki i do następnego, a Ja postaram się jak najszybciej nadrobić zaległości u Was.